Max Factor Facefinity Compact, jeden z niewielu pudrowych podkładów, które się u mnie sprawdziły.
Kosmetyków Max Factor nie używałam od kilkunastu lat. Kiedyś kupowałam ich tusze, podkład Lasting Performance i puder w kamieniu. Ostatnim produktem, który pamiętam była szminka Lipfinity i na tym koniec. Nie mam żadnych złych skojarzeń z tą marką, ale ona przez lata funkcjonowała poza moim obszarem zainteresowań kosmetycznych.
Kilka tygodni temu to się zmieniło. Trafiły do mnie nowe produkty, ale to nie wszystko. Przede wszystkim zwróciłam uwagę na kampanię reklamową, promująca świadome piękno będące połączeniem wyglądu, osobowości oraz charyzmy. To cenne, zwłaszcza w czasach, kiedy globalne marki komunikują się obrazkowo, zatrudniają dyskusyjne ambasadorki i wykorzystują dzieci (łase na darmowe produkty) do promowania produktów na Instagramie.
Nie wiem jak was, ale mnie nie przekonuje 14 letnia Instagramerka (sama siebie nazywająca promoterką), zapewniająca, że krem/podkład taki to a taki (dla dorosłych kobiet) cudownie zadziałał na jej skórę. To oczywiście nie ma nic wspólnego z jakością kosmetyków, ale dla mnie ma spore znaczenie. Kilka globalnych marek kosmetycznych stanęło na granicy absurdu. Max Factor jest w opozycji.
Wracając do tematu, od kilku tygodni staram się ograniczać makijaż do minimum. Kilka dni temu, po raz pierwszy od wielu lat poszłam na spotkanie zawodowe zupełnie sauté. Oczywiście, nie zrezygnuję z makijażu, ale pierwszy raz od wielu lat czuję, że nie muszę nic zakrywać.
Na co dzień stawiam na transparentne podkłady na bazie wody (genialny, żelowy Pixi H2O SkinTint), ale coraz częściej sięgam też po hybrydę pudru i podkładu, czyli nową odsłonę Max Factor Facefinity Compact (cena: 69 zł)
Max Factor Facefinity Compact – nowa wersja
Ten kosmetyk był już na rynku, nie znam poprzedniej wersji, ale z tego, co wyczytałam w internetach, zmieniono opakowanie i unowocześniono formułę.
Wysoka zawartość pudrów absorbujących sebum oraz wodoodpornych pigmentów i trwałych cząsteczek oferuje naturalny makijaż z pełnym i długotrwałym kryciem. Filtr SPF, powiększony z faktora 15 na 20, dodatkowo ochroni skórę przed szkodliwym promieniowaniem UV.
Max Factor Facefinity Compact – odcienie
W Polsce do wyboru jest 5 wersji kolorystycznych: Ivory 002, Natural 003, Sand 005, Golden 006 oraz Bronze 007
Wybór kolorów to najsłabsza strona tego kosmetyku. Najjaśniejszy jest Ivory, Natural jest neutralny, ale dosyć ciemny, pozostałe to brązy nadające się tylko do konturowania lub dla cer bardzo mocno opalonych. Brakuje 2-3 wersji jasnych i bardzo jasnych, w tym z różowym podcieniem. W sieci można kupić wersję 001, ale ona ponoć wcale nie jest tak jasna, jak powinna. Bladolice w zasadzie nie mają czego tu szukać.
Akurat ja nie miałam problemu z dobraniem odpowiedniego odcienia. Natural 003 świetnie wtapia się w moją cerę, jest praktycznie niewidoczny, ale mój odcień karnacji jest nietypowy, dosyć ciemny, oscylujący wokół NC30.
Max Factor Facefinity Compact – aplikacja i efekt na twarzy
Aplikacja jest bajecznie prosta, chociaż zrezygnowałam z dołączonej gąbeczki na rzecz BeautyBlendera lub miękkiego pędzla. Ładnie się nabiera i nie obsypuje. Można go wciskać lub oprószać pędzlem do pudru. Daje się stopniować.
Bałam się pudrowości, ale na twarzy wygląda naturalnie. Efekt naprawdę jest dobry. Kryje, ale bez efektu maski, bez ściągnięcia, bez nieestetycznego podkreślenia zmarszczek, skórek i załamań skóry. Jest niewidoczny, ale dobrze napigmentowany. Warunek konieczny, trzeba go nakładać na bardzo dobrze nawilżoną skórę.
Matuje, rzeczywiście absorbuje sebum, ale jednocześnie rozprasza światło i nie jest płaski. Z czasem staje się bardziej satynowy.
Trwałość jest genialna. Co ważne, bardzo dobrze wygląda po poprawkach. On po prostu współpracuje z naturalnym sebum.
Można go stosować zamiast pudru — u mnie taka kombinacja sprawdza się bardzo dobrze. Na twarz nakładam odrobinę podkładu i utrwalam go Facefinity. Wszystko się ładnie się ze sobą miesza i trwa na twarzy wiele godzin. Co ważne, ładnie sprawdza się też na dekolcie, szyi i przy uszach.
Świetny kosmetyk bez wad technicznych. Niestety wiele kobiet może z niego zrezygnować ze względu na bardzo ograniczoną paletę kolorystyczną.
Duet z rozświetlaczem i korektorem Miracle Glow Duo
Razem z Max Factor Facefinity Compact dotarły do mnie paletki Miracle Glow Duo łączące dwa produkty w jednym. Piszę o nich, bo tworzą doskonały zestaw z pudrem Facefinity. To produkty komplementarne i żałuję, że w paletce nie ma jeszcze wersji brązującej.
Korektor jest delikatny, rozgrzany między opuszkami palców ładnie się wtapia w skórę. U mnie sprawdza się pod oczami i na zaczerwienionych skrzydełkach nosa. Kryje, chociaż nie jest to mocarz.
Rozświetlacz nie jest mocno skoncentrowany, ale dzięki temu nie da się z nim przesadzić. Ma spory poślizg, ale nie jest tłusty, bardzo ładnie się rozprowadza.
Wielbicielki potężnych rozświetlaczy mogą być zawiedzione, ale dla mnie tak subtelny efekt to jest to, czego szukałam od dawna. Poza tym uwielbiam jego kolory. W wersji jaśniejszej jest po prostu “nude” ze złotym połyskiem, w wersji ciemniejszej jest ładnie brzoskwiniowy. Wersja najciemniejsza nie jest dostępna w Polsce.
Max Factor Facefinity Compact i Miracle Glow Duo to dwa świetne kosmetyki, ale podkład nie zyska popularności, ze względu na słabą, bardzo ograniczoną paletę kolorystyczną. Szkoda, bo pod względem jakości jest jednym z najlepszych w swojej kategorii.
2 komentarze
zachęcona opinią kupiłam i jestem bardzo zadowolona z efektu, bardzo dobrze i długo utrzymuje sie na twarzy – a mam dość tłusta skórę, ciekawi mnie sposób nakładania go beautyblenderem, wilgotnym, czy na sucho i jakiej firmy najlepiej się sprawdza?
Ja mam BeauyBlender oryginalny, zawsze zmoczony i bardzo, bardzo mocno wyciśnięty.