Lubię brytyjskie kosmetyki Lush. Wiem, wiem, ta całkowita naturalność to trochę marketingowa ściema, ale i tak zawsze ulegam specyficznej atmosferze sklepu, zapachom i sposobie ekspozycji towaru. Przetestowałam sporo, nie wszystko mnie zachwyciło, ale jest kilka kosmetyków do których wracam.
Lush, Big Shampoo, szampon do włosów, cena: 75 zł/230ml
Żeby nie było nieporozumień. Jeśli definitywnie wykluczacie SLS z pielęgnacji, to nie macie tu czego szukać. Ten szampon jest genialny, ale kontrowersyjny. W składzie gruboziarnista sól morska i wspomniany SLEs, czyli komponenty wyklęte przez internetowe włosomaniaczki. Polecane przeze mnie produkty do mycia twarzy bez SLS.
Uwielbiam jego plażowy zapach (z nutą kokosa, cytrusów i wanilii) i nietypową, chropowatą konsystencję. Na moich krótkich, cienkich włosach sprawdza się bez zarzutu. Jego działanie jest silne: zmywa pozostałości produktów stylizacyjnych, olejków słonecznych, żeli i ciężkich odżywek. Włosy są tak oczyszczone, że aż piszczą. Używam go dwa razy w tygodniu i okazjonalnie, przed większym wyjściem, imprezą – niestety na co dzień się nie sprawdza, bo na dłuższą metę może wysuszyć skórę głowy.
Efekt? Na moich krótkich włosach naprawdę WOW! Jest ich optycznie więcej, są odbite od nasady, sztywniejsze i lepiej się układają. To jeden z najlepszych szamponów głęboko oczyszczających i jednocześnie dodających objętości jakie znam.
Kosmetyki Lush, American Cream, odżywka do włosów, cena: 60 zł /240 ml
To świetna para dla szamponu Big! Lubię ją, bo bardzo ładnie pachnie, jest lekka i delikatna. Na krótkich, rozjaśnianych włosach sprawdza się świetnie: doskonale nawilża, zamyka łuski, lekko zmiękcza a przy tym nie obciąża. Śmietankowy zapach utrzymuje się bardzo długo, ale nie koliduje z perfumami. Dla mnie fantastyczna, chociaż opinie w sieci są skrajne. Kosmetyki Lush występują w różnych pojemnościach, dlatego na początek radzę kupić wersję najmniejszą (50ml) i przekonać się na własnej skórze (głowie i włosach).
Kosmetyki Lush, Black Angels, czyścik do twarzy, cena: 45 zł/100g
Bałagan w łazience? Z tym produktem gwarantowany! Uprzedzam, będzie wszędzie: na wannie, kranie, i kafelkach. W składzie węgiel drzewny, glinka Rhasshoul, ciemny cukier, olej z awokado, olejek różany, olejek sandałowy i gliceryna.
Konsystencja jest bardzo zwarta, plastyczna, dosyć trudna do rozprowadzenia na twarzy – najlepiej rozwodnić ją kilkoma kroplami gorącej wody. To mocny ścieracz, trzeba uważać, żeby nie podrażnić skóry. Ja stosuję go jak maseczkę oczyszczającą, którą zmywam delikatnie, żeby nie podrażnić skóry ostrymi drobinkami węgla drzewnego. Na dekolcie pozwalam sobie na więcej, ale też uważam, żeby nie podrażnić. Zostawia szarą, olejową warstewkę, którą zmywam muślinową ściereczką i płynem micelarnym. Zabieg kończę tonikiem. Efekt? U mnie skóra jest dogłębnie oczyszczona, lekko zaróżowiona, czysta i bardzo gładka.
Lush, Rosy Cheeks, maseczka do twarzy, cena: 43 zł/45 g
Glinka, puder kalaminowy i olejek różany. Koi, łagodzi, uspokaja, redukuje zaczerwienienia i podrażnienia. Poza tym delikatnie oczyszcza i redukuje wydzielania serum. Skóra jest rozjaśniona i matowa. Krzywdy nie zrobi, ale działa i jest bardzo przyjemna w stosowaniu. Niestety trzeba ją bardzo szybko zużyć – ważność: miesiąc od zakupu.
Lush, Don’t Look At Me, maseczka do twarzy, cena: 43 zł/45g
Przyznam się od razu: kupiłam przede wszystkim dla koloru. Piękny, turkusowy błękit aż się prosił o zakup! Nie żałuję, bo skutecznie wygładza i rozjaśnia skórę. Znowu: to peeling i maseczka w jednym. Te z was, które lubią mocne, mechaniczne ścieranie będą zachwycone. W składzie sok z cytryny, gliceryna, wyciągi z ryżu i soi, masło Murumuru, olejek neroli. U mnie sprawdza się jako maseczka do twarzy i doskonały, rozjaśniający peeling do rąk! Zapach? Świetny: organiczny, cytrusowy, bardzo pozytywny. Szkoda, że podobnie jak wersja różana, ma tak krótki okres przydatności…
No Comments