Klasyczny peeling do twarzy jest za mocny i szukacie czegoś łagodniejszego? Peelingi żelowe u nas nie są znane, ale w Azji cieszą się dużą popularnością. Na tamtejszym rynku jest ich zatrzęsienie, trudno się zdecydować, dlatego na początek polecam klasyk: Cure Natural Aqua Gel, japońskiej firmy Toyo Life.
W Japonii to numer jeden wśród peelingów i jak twierdzi producent, butelka sprzedaje się co 12 sekund. Rzeczywiście jest tam mocno reklamowany i można go kupić na każdym rogu.
W Azji kosztuje plus minus 30 usd, w sklepach internetowych można go znaleźć za 145 zł. To dość dużo jak na peeling do twarzy ale w moim przypadku opakowanie (250 ml) starcza na 8 miesięcy. Stosuję go mniej więcej dwa razy w tygodniu: na ręce, twarz, szyję i dekolt. Latem zdarza mi się nakładać go na łokcie, kolana, łydki i zewnętrzną część stóp. Jest wydajny, na twarz starczają trzy naciśnięcia pompki.
Jaki ma skład? Azjatycki peeling do twarzy Cure Natural Aqua Gel składa się głównie z wody, polimerów, regulatorów lepkości, emolientów i wyciągów roślinnych (z rozmarynu, miłorzębu i aloesu). Jest wolny od konserwantów, aromatów i sztucznych barwników.
Wygląda niepozornie, ale nie dajcie się zwieść. Kiedy kilka lat temu użyłam go po raz pierwszy, wierzyłam, że to kosmetyczna magia. Byłam pewna, że dosłownie rozpuszcza martwe komórki skóry. Dość długo byłam przekonana, że azjatycki peeling do twarzy złuszcza na zasadzie peelingów enzymatycznych lub chemicznych. Wszystko ok, ale w składzie nie ma ani enzymów, ani kwasów, ani drobinek ścierających! Jak w takim razie działa?
Azjatycki peeling do twarzy Cure Natural Aqua Gel po wmasowaniu w suchą skórę zaczyna się charakterystycznie rolować. Przezroczysty żel zamienia się w mleczne, nieregularne farfocle. Wygląda jakby rozpuszczał martwy naskórek, ale w rzeczywistości to drobinki polimerów zmieniają formę i zaczynają pełnić funkcję drobinek ścierających. Im dłużej trwa masaż, tym farfocle robią się coraz większe – zbierają martwe komórki skóry i brud z porów.
Nie ma jednak cudów, skuteczność tego peelingu opiera się na odmiennym niż zazwyczaj, ale nadal mechanicznym złuszczaniu. Jest bardzo delikatny, ale gwarantuję, że będziecie zdziwione jak gładka i przyjemna jest po nim skóra. Żaden inny (znany mi) peeling do twarzy nie daje takiego efektu. Pamiętajcie jednak: warunkiem, aby żel zadziałał jest naniesienie go na czystą i dokładnie wysuszoną skórę. Koniecznie przeczytajcie mój tekst o prawidłowym oczyszczaniu skóry.
Z reguły unikam mechanicznych ścieraczy, po prostu uważam, że przynoszą więcej szkody niż pożytku, ale zapewniam Was – Cure jest wyjątkowy. Sprawia, że skóra staje się wygładzona i miękka, ale nie sucha i podrażniona. Moim zdaniem sprawdzi się na skórze bardzo wrażliwej, naczynkowej, także tej skłonnej do trądziku. Jest tak delikatny, że świetnie sprawdza się także jako wsparcie złuszczania kwasami i retinolem. Dzięki niemu nieestetyczne, suche skórki usuwam efektywniej i szybciej.
Mam jeszcze pół butelki, ale na pewno kupię kolejną!
Jeśli spodobał się Wam mój tekst i chcecie być na bieżąco z kosmetykami, którychś używam i które polecam, koniecznie polubcie mój profil na INSTAGRAMIE
Skład: Water (activated hydrogen water, non-acidic and purified), glycerin, acrylates/C10-30, alkyl acrylate crosspolymer, dicocodimonium, chloride, steartrimonium bromide, aloe barbadensis leaf extract, gingko biloba extract, rosmarinus officinalis/rosemary leaf extract, butylene glycol.
No Comments