Zapachy na wiosnę, czyli kolejna, już czerwcowa, zmiana na mojej toaletce.
U mnie kolejna rotacja, jest sporo lżej, ale na wody kolońskie i zapachy kojarzące się z plażą przyjdzie czas dopiero w lipcu.
Na mojej półce pierwsze miejsce zajmuje figowiec, dwie propozycje Muglera, zapach mało znanej marki selektywnej i perfumy sygnowane przez gwiazdę. Mroczne kompozycje poszły w odstawkę, chociaż nie ukrywam, że nawet w największe upały lubię sięgnąć po coś mocniejszego.
Jeżeli czytałyście mojej poprzednie wpisy zapachowe, to znacie moje podejście. Nie zachwycam się wszystkimi nowościami, dawno przestałam buszować w głębokiej niszy, nadmuchany snobizm typu Jo Malone czy Tom Ford mnie nie kręci. Coraz częściej sięgam po zapomniane czy tańsze marki, bo uważam, że dobry zapach nie musi być drogi. I nie chodzi mi o podróbki, ale o klasyki czy propozycje sprzed lat, które wciąż są w sprzedaży i kosztują niewiele.
Mam w kolekcji wycofane perełki i kilkanaście cudaków, ale uważam, że nie ma sensu ich pokazywać czy polecać, bo ich wartość jest kolekcjonerska, sentymentalna, mało użyteczna, a w zasadzie nieciekawa dla moich czytelniczek. Za to sama z ogromną przyjemnością czytam profesjonalne (pisane bez słowotoku i nabzdyczenia) blogi o perfumach.
Zapachy na wiosnę. L’Artisan, Premier Figuier Extreme, cena: około 250 zł/50 ml
Uwielbiam zapach roztartych liści figowca, mam kilka zapachów z tą nutą, ale zawsze chętnie wracam do mojego ulubieńca, czyli kompozycji stworzonej przez Olivię Giacobetti. Latem używam wersji klasycznej, ale teraz z wielką przyjemnością sięgam po Premier Figuier Extreme.
Liście i niedojrzałe owoce figowca przełamano delikatną nutą mleczną (mleko kokosowe i migdałowe). Wyczuwalne jest także aromatyczne drzewo sandałowe, sosna, suszone owoce i brzoskwinia.
Zapach trzyma się dość blisko skóry, jest gładki, dość łatwy w odbiorze, ale jednocześnie elegancki i wyrafinowany. Sprawdźcie, bo to figa w doskonałym wydaniu.
Thierry Mugler, Angel Eau Sucree, cena: około 230 zł/50 ml
Cenię klasycznego Angela, ale go nie noszę (dlaczego, przeczytacie TUTAJ). Od czasu do czasu sięgam jednak po flankery. Kiedyś uwielbiałam zapachy z edycji Garden of Secrets, a od kilku lat, na wiosnę sięgam po uroczą Eau Sucree.
Mój faworyt to nieco metaliczna wersja z 2014 (wciąż do upolowania), ale różnica w corocznych w edycjach jest niewielka i najprawdopodobniej wyczuwalna tylko dla wyczulonego nosa.
Jak pachnie? Musująco! Lekko karmelizowana wata cukrowa, puszysta beza z owocami, wanilia, jagody, porzeczki, sorbet cytrynowy i… paczula, ale bez piwnicznej nuty. Radosny, dziewczęcy, ale nie nudny zapach.
Thierry Mugler, Alien Sunessence, cena: wycofany, ale polujcie.
No co ja poradzę, mam słabość do Muglera. Co prawda z Alienów najbardziej lubię Oud Majestueux i Essence Absolue, ale kilka lat temu przez przypadek kupiłam Sunessence i co roku (późną wiosną) do niego wracam.
Niestety w tej chwili zakup tej wersji prawie graniczy z cudem (mam w zapasie jedną butelkę), a szkoda, bo to bardzo ładny zapach, zdecydowanie łatwiejszy (i lżejszy do noszenia wiosną i latem) od klasycznego Obcego.
Nie ma wątpliwości, że to nadal Alien, ale młodszy, lżejszy, zabawniejszy, radośniejszy. Niebanalna cytryna, bursztyn i oczywiście jaśmin. Jak traficie, kupujcie bez zastanowienia.
Pharrell Williams GIRL by Comme des Garçons, cena: 50 zł/50 ml
Girl, przewrotnie, mimo nazwy, to zapach unisex, który na każdym pachnie inaczej. Na mnie jest suchy, irysowy, bardzo sandałowo- paczulowy, zdecydowanie w stylu Wonderwood Comme des Garçons, ale znam osoby, na których staje się zielony z wyczuwalnym fiołkiem i lawendą.
To nie jest przełom, ale w tej cenie nie ma co się zastanawiać, zwłaszcza, że pachnie inaczej, niż popularne landryny. Jeden z lepszych zapachów celebryckich, jakie znam. Spieszcie się, bo już nie jest produkowany!
Eisenberg, J’Ose Eau de Parfum, cena: 399 zł/50 ml
To moja kolejna butelka i raczej nie ostatnia. Zapach z dentystyczną/medyczną nutą, inny niż wszystkie i niepodobny do niczego. Na mnie rozwija się doskonale, do tego stopnia, że wiele osób pyta mnie czym pachnę. Na pewno jest intrygujący, przyciąga uwagę, choć nie gwarantuję, że wszystkim się spodoba.
W nutach: kawa, bursztyn, paczuli, piżmo, siano i trochę wysuszonej lawendy. Trwałość? Moim zdaniem ponadprzeciętna. Koniecznie sprawdźcie, zwłaszczazwłaszcza że jest dostępny w Sephorach.
Jovan, Musk for Her, cena: około 40 zł/96ml
To trochę prowincjonalny, amerykański zapach rodem z lat siedemdziesiątych.. Wciąż jest w sprzedaży i wciąż cieszy się sporą popularnością.
To nie jest działo sztuki, wręcz odwrotnie, to tani zapach w prostej butelce, który dzięki wysokiej jakości, przystępnej cenie i świetnej promocji (piżmo jako afrodyzjak i niedwuznaczna kampania) zyskał miano kultowego. Dzisiaj nikt go już nie reklamuje, ale nadal sprzedaje się doskonale.
Nic dziwnego, bo to ładny, czysty zapach, który przywołuje tęsknotę za bardzo seksowną młodością. To łagodne piżmo (w tej chwili już syntetyczne) podbite kwiatami, które jednak uzależnia i nie pozwala o sobie zapomnieć. Łóżkowy zapach rozgrzanego ciała. Nie ma ogona, jest bardzo intymny, trzyma się blisko ciała i trwa około 6 godzin.
Nie używam go na wyjścia, noszę go tylko w domu, w weekendy, ale od czasu do czasu łączę go z czymś mocniejszym. Podbijam i mieszam. Świetnie się do tego nadaje.
No Comments