Sól morska do włosów to jeden z najczęściej wyszukiwanych tekstów na moim blogu. Dlatego dziś uzupełniam go o inne, lubiane przeze mnie, produkty tej kategorii. Szukacie ideału? Może któryś z tych produktów jest właśnie dla was?
Sól morska do włosów Bumble and Bumble, Surf Spray – pełna recenzja
Spray Bumble and Bumble to nadal mój zdecydowany faworyt. Uwielbiam go, ale uważam, że jest zdecydowanie za drogi. O ile przy moich bardzo krótkich włosach jedna, mała buteleczka starcza na cały sezon, to przy dłuższych może nie być tak ekonomiczny. Wciąż szukam idealnego zamiennika, ale przy krótkich włosach, które potrzebują objętości, nic nie sprawdza się lepiej.
Sól morska do włosów Lush, Sea Spray, cena: około 65 zł (100ml)
Niestety także jest dosyć drogi i nie można go kupić w Polsce. Jego dużą zaletą jest zapach. Żadne tam kokosy i mdlące olejki do opalania. Pachnie mieszanką cytrusów, neroli i olejek z drzewa różanego.
Teksturyzuje i zwiększa objętość włosów bez nadawania im kruchości czy łamliwości. Nie jest lepki, nie skleja i nie obciąża. Na krótkich włosach daje efekt bałaganu, a na dłuższych prawdziwe, plażowe fale. Nie matowi, wręcz delikatnie natłuszcza, sprawia, że włosy wyglądają na wilgotne (ale nie oklapnięte).
Najlepiej sprawdza się aplikowany na mokre włosy. Na suchych trzeba go stosować go z umiarem. Raczej z dłoni przenosić na włosy, niż pryskać bezpośrednio. Ze względu na leciutką tłustość, dla mnie to produkt typowo wakacyjny, plażowy, ale jeśli lubicie błyszczące, plażowe fale na co dzień to polecam.
John Frieda, Beach Blonde Sea Waves Salt Spray, cena: 39,90 zł (147 ml)
Do tej serii mam olbrzymi sentyment. Kilkanaście lat temu kupiłam ją w Stanach (nie fabularyzuję, na serio to było w Kalifornii) i się zachwyciłam. Miałam wtedy włosy do ramion, a moda na kalifornijskie, plażowe fale jeszcze nie dotarła do Europy. Kupiłam zestaw, skończyłam i szukając czegoś podobnego (już po powrocie) znalazłam spray Bumble. Kiedy kilka lat temu seria została odnowiona i wprowadzona na nasz rynek byłam wniebowzięta.
Pachnie bardzo wakacyjnie – jak Piňa Colada. Daje subtelny efekt. Nie matowi włosów, przez co świetnie współpracuje z suszarką. Lekko nabłyszcza, genialnie podkreśla loki. Niestety słabo dodaje objętości, ale sprawia, że włosy są bardziej podatne na układanie. Nie skleja, nie obciąża, nie powoduje łamliwości. Wbrew nazwie sprawdzi się także na sztywnych, ciemnych włosach.
Używam go rzadko, ale nadal go lubię i polecam. Zwłaszcza do włosów przesuszonych i podatnych na rozdwajanie końcówek. Krzywdy im nie zrobi.
L’Oréal Professionnel Beach Waves Texturizing Salt Spray, cena: około 35 zł (150 ml)
Po Bumble and Bumble to najczęściej używana przeze mnie sól morska do włosów. Na moich krótkich, rozjaśnionych włosach sprawdza się bardzo dobrze. Nadaje objętość, ale mniejszą i subtelniejszą niż mój ulubieniec. Usztywnia, teksturyzuje, w subtelny sposób matowi. Można ją stosować na mokre lub na suche włosy. Współpracuje z suszarką.
Sprawdza się na co dzień, bo efekt nie jest mokry czy natłuszczony jak w przypadku innych, polecanych w tym tekście produktów. Niestety, wadą jest chemiczny, kokosowy zapach.
Toni&Guy, Casual, Sea Salt Texturising Spray (Sól morska do włosów), cena: 12,99 zł (75 ml)
W wersji mini kosztuje niewiele, a robi co ma robić bez obciążania i sklejania. Nie natłuszcza, matowi, stosowany w nadmiarze może wysuszać i podkreślać rozdwojone końcówki. Raczej dodaje tekstury i objętości niż podkreśla skręt.
Jak większość produktów tego typu nie współpracuje z suszarką. Ja używam go na już na suche i ułożone włosy. Rozpylam delikatną mgiełką i przeczesuję palcami.
Wady? Po kilku godzinach nie wygląda już tak ładnie jak bezpośrednio po stylizacji.
Sprayu z solą morską używa też Ania z JestPięknie, koniecznie przeczytajcie jej tekst!
No Comments