Olejek do twarzy to ulubiony kosmetyk wielu Polek. Wybór jest ogromny: malinowy, śliwkowy, arganowy, herbaciany, marula. Który kupić i jak prawidłowo stosować?
Jeśli chodzi o jednoskładnikowy olejek do twarzy to moim faworytem jest malinowy (pełna recenzja), ale na półce mam też inne olejki. Stosuję je zamiennie w zależności od kondycji skóry i włosów. Mieszam je ze sobą, łączę z kwasem hialuronowym i żelem aloesowym, dodaję do kremów i balsamów.
Nie stosuję olejków samodzielnie, bo wierzę w kompleksową pielęgnację. Sam olejek to za mało – to etap, nie jedyny kosmetyk pielęgnacyjny. Piszę o tym, bo wiele kobiet uważa, że jedna buteleczka załatwia wszystko. To błąd, bo skórze trzeba dostarczać wielu składników.
Olejek (dosłownie kroplę na twarz nakładam na mocno nawilżoną twarz, czyli po toniku, esencji i/lub lekkim serum i jeśli potrzebuje naprawdę mocnego odżywienia to przed kremem. To metoda kosmetycznej guru Caroline Hirons i u mnie działa. Sekret tkwi w ilości i metodzie aplikacji. Nie przesadzam, nakładam naprawdę maleńko, nie dopuszczam żeby twarz była oblepiona i obciążona.
Mam sceptyczny stosunek do najdroższych, egzotycznych opcji, bo moim zdaniem przewaga olejku Marula czy arganowego nad europejskim olejkiem z pestek malin czy śliwek to jedynie kwestia genialnego marketingu. Owszem, egzotyczne olejki są dobre, ale nie na tyle, żeby dyskredytować wszystkie inne.
Nie jestem przywiązana do konkretnych marek. Lubię Ministerstwo Dobrego Mydła, kupiłam dwa olejki z The Ordinary, sporadycznie zdarza mi się kupować coś w sklepach typu Biochemia Urody czy Zrób Sobie Krem. Olejek herbaciany kupuję z reguły w Ecospa, ale mam też olejek do twarzy z Tea Tree The Body Shop (u Ani z Jest Pięknie przeczytacie recenzję rewelacyjnej pianki z tej serii).
Olejek z drzewa herbacianego, Ecospa, cena: 14,90 zł/10 ml
Olejku z drzewa herbacianego nie stosuję na całą twarz, bo może podrażnić. Rozcieńczony w żelu hialuronowym nakładam punktowo na zmiany trądzikowe
Mieszam go także z kremem do stóp i rąk. Od czasu do czasu łączę go z odżywką do włosów, ale robię to przed myciem. Olejek herbaciany, jako składnik maski, tonizuje, oczyszcza skórę z pozostałości silikonów i innych środków do stylizacji.
Moja maleńka sunia jest dobrze chroniona przeciwko kleszczom, ale od czasu do czas pryskam ją psią odżywką z odrobiną olejku herbacianego. W ten sposób mam pewność, że intruzi nawet nie spróbują na nią wejść.
Olejek herbaciany doskonale sprawdza się także w dyfuzorach zapachu i jako dodatek do świec aromatycznych. Uwielbiam ten zapach!
Olejek Marula, The Ordinary, cena: 42 zł/30 ml
Tłoczony na zimno olejek do twarzy 100% Cold-Pressed Virgin Marula Oil The Ordinary sprawdza się w połączeniu z lekkim, wodnym serum tej samej marki. Rzeczywiście trochę łagodzi zaczerwienienia, ale ale nie oczekujcie cudów w postaci obiecywanego złagodzenia trądziku, likwidacji rozstępów i rozświetlenia przebarwień.
Jego zaletą jest konsystencja i to, że bardzo szybko się wchłania. Nie pozostawia tłustej warstwy, ładnie nawilża, świetnie się łączy z innymi kosmetykami, ale jak pisałam na początku, nie jest lepszy od olejku malinowego czy śliwkowego. Kupiłam, sprawdziłam i pewnie już do niego nie wrócę.
Olejek śliwkowy, Ministerstwo Dobrego Mydła, cena: 18 zł/30 ml
Malinowy to mój ulubieniec, ale ten też daje radę. Olejek ze śliwki doskonale sprawdza się w przypadku skóry tłustej i zanieczyszczonej ze skłonnością do wyprysków. Podobnie jak inne olejki, łączę go z kremem nawilżającym lub z kwasem hialuronowym. Rzeczywiście można go stosować pod makijaż, ale trzeba uważać, żeby nie przesadzić z ilością. Dwie krople na całą twarz wystarczą.
Sprawdza się także jako składnik intensywnie regenerującej maski do rąk i paznokci. Mieszam olejek śliwkowy z bardzo treściwym kremem i żelem aloesowym, grubą warstwę nanoszę ręce, nakładam jednorazowe rękawiczki (takie jak do farbowania włosów), pod 20-30 minutach pozostałość wcieram w przedramiona i łokcie. Plusem jest także ładny, marcepanowy zapach.
Olejek z nasion róży, The Ordinary, cena: 42 zł/30 ml
Klasyk. Pierwszy olejek, który w ogóle pojawił się w mojej pielęgnacji. Kiedyś stosowałam go stale, kilka tygodni temu wróciłam, przy okazji zakupów w The Ordinary. Nie mylcie go z olejkiem z płatków róż. Olejek do twarzy z nasion róży ma bogaty żółty odcień i zapach przypominający… olej rybny. Lubię go, bo rzeczywiście działa i bardzo ładnie łagodzi zaczerwienienia. Sprawdza się także w okolicach oczu. Nie za bardzo się wchłania, dlatego nakładam go głównie na noc, pod ciężki krem (tak, to nie pomyłka, pod krem).
Olejek kadzidłowy, Ecospa, cena: 24,90/10 ml
Lubię go przede wszystkim ze względu na zapach, ale doceniam jego właściwości pielęgnacyjne. Stosuję go na szyję i dekolt, bo ładnie ujędrnia skórę.
Niestety samodzielnie się nie sprawdza, bo nie jest zbyt wydajny, dlatego mieszam go z masłem do ciała, żelem hialuronowym lub balsamem po opalaniu. Latem świetnie łagodzi podrażnienia słoneczne, a zimą stanowi genialny podkład dla dymnych, kadzidlanych, orientalnych zapachów. Dzięki niemu moje ukochane perfumy pachną intensywniej i trzymają się dłużej.
2 komentarze
Ja zachecam do przetestowania olejku ze whamisy. Co prawda to olejek do mycia, ale ma swietny sklad, pierwszy raz po zmyciu makijazu nie mam uczucia sciagnietej cery.
Hej, Weronika, Whamisa jest na mojej liście must try!