Kosmetyki Creamy – pamiętacie jak kilka lat temu stosowałam ich spersonalizowany krem? Był tak dobry, że trafił do mojego rocznego topu, wspominam go dobrze, więc z chęcią przyjęłam propozycję dotyczącą przetestowania kosmetyków z aktualnej oferty.
Zacznę od tego, że obecnie bazą mojej pielęgnacji jest retinol. Od czasu do czasu stosuję kwasy, dość często zmieniam i chętnie testuję kosmetyki, które zapewniają skórze nawilżenie, wsparcie i odbudowę bariery hydrolipidowej. Mam w obiegu różne formuły, od lekkich i wodnistych po lipidowe. Mieszam je i łączę w zależności od aktualnego stanu skóry. Z oferty Creamy wybrałam 7 kosmetyków, które wplotłam w schemat odpowiadający aktualnym potrzebom mojej skóry.
Kosmetyki Creamy – duet natury i technologii
Creamy to polsko-haitańska marka, której misją jest szerzenie kultury dbania o oczyszczoną, zrównoważoną i odżywioną skórę twarzy. Z Haiti sprowadzany jest najważniejszy surowiec Creamy – olej z drzewa Moringa (marka wspiera w ten sposób haitańskie kobiety, dla których uprawa moringi jest często podstawowym źródłem utrzymania), ale kosmetyki produkowane są w Polsce.
Składy są zbilansowane i minimalistyczne bazujące na jakościowych komponentach, bez zbędnych wypełniaczy. Z całą pewnością pracuje nad nimi uważny technolog zgrabnie łączący nowoczesną technologię i rzadkie oleje roślinne. Nie jestem specjalistką, ale od tylu lat mam do czynienia z kosmetykami, że potrafię rozpoznać pasję i kunszt tworzenia formuł. Stworzenie mieszanek olejów, które rzeczywiście działają i nie oklejają, to duża sztuka. Kosmetyki Creamy są zrównoważone, dobrze sformułowane i skuteczne.
W ofercie znajdziecie produkty oczyszczające, nawilżające i odżywiające dla każdego rodzaju cery. Ceny sprawdzicie na stronie Creamy. Z okazji świąt marka przygotowała specjalną ofertę. Mam też kod dla moich obserwatorów, który brzmi perfect22 i obejmuje wszystkie produkty w cenach regularnych oraz zestaw świąteczny Hydration Rice Touch.
Kod jest ważny do końca stycznia. Jeśli nie możecie się zdecydować, poniżej lista kosmetyków, które przetestowałam i polecam.
Olejek myjący Moringa Pure
Uwielbiam olejki emulgujące. Nic tak dobrze i dokładnie nie oczyszcza makijażu i filtrów. Lubię jego naturalny, lekko orzechowy zapach – to kwestia gustu, ale dla mnie bomba. No i oczywiście jest dobrze sformułowany: ma poślizg, w kontakcie z wodą emulguje i jest łatwo zmywalny. Jego używanie sprawia frajdę, a przy okazji nie podrażnia reaktywnej i delikatnej cery.
Stosuję go przede wszystkim do pierwszego oczyszczania wieczorem, chociaż można go używać także jako drugi etap i rano. Trzy pompki nałożone na suchą twarz dobrze radzą sobie z filtrami i z rozpuszczeniem makijażu, chociaż ja wspieram demakijaż muślinową ściereczką.
Konkurencja na tym polu jest spora, ostatnio kilka marek wprowadziło doskonałe produkty tego segmentu, ale i tak warto zwrócić uwagę na propozycję Creamy.
Esencja nawilżająca Hydro Rice
Do esencji i wodnych preparatów mam od zawsze słabość, one po prostu dobrze się u mnie sprawdzają, a przy stosowaniu olejów są wręcz konieczne. Pamiętajcie, oleje zawsze nakłada się na wilgotną twarz!
W tym przypadku otrzymujemy lekko lepką substancję sformułowaną na bazie fermentowanej wody ryżowej, oprócz tego jest w niej hydrolat różany oraz oczarowy, amylopektyna z ryżu, hydrolizowany kwas hialuronowy i pantenol.
Nawilża, przynosi ulgę i świetnie przygotowuje skórę pod filtry czy dalszą pielęgnację. Czysty skład bez kompromisów. Bardzo dobra, naturalna opcja nawilżająca.
Krem My Fusion
W ofercie marki są dwa kremy – wybrałam lżejszy przeznaczony do cery mieszanej, zmęczonej, wymagającej wsparcia. Ma bogaty skład, ale formuła jest lekka i akuratna (wchłania się do matu).
W składzie mieszanka olejków, ekstraktów roślinnych i ceramidów. Nie trzeba go wiele, dosłownie odrobina wystarczy, żeby uzupełnić nieszczelną barierę ochronną skóry. To idealna opcja dla osób, które chcą jednocześnie nawilżać i chronić skórę.
Przy okazji wspomnę, że kosmetyki Creamy są bardzo wydajne i nie można z nimi przesadzać. Najlepiej rozgrzać je w dłoniach i delikatnie wgniatać w skórę. Umiar i aplikacja są kluczowe, zwłaszcza przy tak bogatych składach.
Maska Cherish Me
W pierwszej chwili myślałam, że się nie polubimy, ale po kilku użyciach doceniłam jej właściwości. Jest kremowa i gęsta, a ze względu na łagodzącą kalaminę ma pastowatą konsystencję. W kontakcie z ciepłem skóry nabiera nieco poślizgu, a po chwili zastyga, by zostawiać na skórze spory filtr ochronny. Nie specjalnie lubię to uczucie, ale efekt zamknięcia wilgoci i odżywienia jest warte odrobiny dyskomfortu na początku.
Sprawdźcie, bo skład jest naprawdę dobry, a efekt łagodzenia, jaki daje kalamina jest nie do przecenienia. Sprawdzi się, jeżeli potrzebujecie produktu łagodzącego, wyciszającego, który pomaga przy zaczerwienieniach, stanach zapalnych i podrażnieniach.
Serum olejowe łagodzące Perilla
Serum zawiera zbilansowaną kompozycję olejową – proporcje kwasów tłuszczowych precyzyjnie dopasowane do potrzeb skóry wrażliwej, normalnej, mieszanej i tłustej.
Wierzcie mi, to nie jest ciężki, oleisty produkt zaklejający pory. To serum, które nie jest lepkie czy tłuste, ale w doskonały sposób uzupełnia brakujące lipidy.
To aksamitny, jakby suchy olejek, który nałożony w małej ilości piękne łagodzi, zmiękcza, przywraca skórze równowagę nie obciążając. Jeżeli szukacie Instagramowego glow, to z tym produktem może się udać. Do wyboru są dwie opcje pojemnościowe 10 i 30 ml.
Booster na oczy usta Amaranthus
Booster sformułowany specjalnie które precyzyjnie odpowiadają na potrzeby cienkiej okolicy oczy i ust oraz linii zmarszczki nosowo-wargowej. Jest to lekka formuła, która dobrze łączy się z innymi produktami do pielęgnacji skóry i może być stosowana zarówno rano, jak i wieczorem.
Przynosi komfort i bardzo szybko, ale uważajcie z aplikacją zbyt blisko gałki ocznej. Najlepiej nanieść odrobinę pod oczy aplikatorem, a potem delikatnie wklepać nad kością oczodołu, uważając, żeby olejek nie dostał się do oka.
Świetnie sprawdza się do masażu okolic wokół ust, zwłaszcza w przypadku problemów takich jak “zmarszczki palacza”.
Serum olejowe z witaminą C Cacay
Olejowa witamina C świetnie sprawdza się przy stosowaniu retinolu, przy skórze wrażliwej i naczynkowej. Połączoną ją m.in. z olejem Cacay, nawilżającym ekstraktem z solirodu zielnego, koenzymem Q10 oraz z witaminą E. I znowu, jest tak sformułowane, że bardzo dobrze się wchłania i nie zostawia tłustej warstwy. Nakładam dosłownie dwie kropelki na lekko wilgotną od esencji skórę i zamykam kremem lub filtrem. Możecie też dodać kropelkę do kremu do rąk.
Jeżeli dotychczas nie stosowałyście witaminy C będziecie musiały trochę poczekać, ale warto. Efektem będzie jędrniejsza, jaśniejsza i bardziej rozświetlona cera.
Tekst powstał we współpracy z marką Creamy
2 komentarze
Poznałem kilka kosmetyków z oferty marki. Olejek oczyszczający ma gęstą formułę, wolę płynniejsze formulacje. Serum olejkowe cacay trochę za bogate… Odżywczy krem More Moringa super sprawdza się przy intensywnej kuracji retinoidowej. Opakowania kosmetyków są bardzo solidne i eleganckie. Pipeta w serum olejkowym działa bez zarzutu a opakowanie na olejek oczyszczający Perfecto 🙂
Znam ofertę marki. Stosowałem trzy kosmetyki: olejek oczyszczający (trochę za gęsty, wolę bardziej płynne formuły), serum olejkowe Cacay (było dla mnie zbyt odżywcze, mam tłustą skórę) oraz krem odżywczy krem More Moringa. Krem jest świetny przy intensywnej kuracji aktywnym retinoidem, jest bardzo wydajny! Opakowania są bardzo dobrze dopracowane i eleganckie, pipeta sprawnie nabiera zawartość ze szklanego opakowania a pompka w olejku dozuje tyle ile powinna. Ciekawa przygoda!